Anna Robak-Reczek "Apokalipsy według Joanny"



Apokalipsy według Joanny

Anna Robak-Reczek

Wydawnictwo: Lucky

Data wydania: 01.03.2021

Kategoria: literatura obyczajowa, romans

Ilość stron: 304

Książkę wybrałam w ramach nagrody i bierze ona u mnie udział w wyzwaniu na przeczytania autora na listerę R.

Po wielomiesięcznej chorobie odchodzi mama Joanny. Kobieta codziennie do niej jeździła i patrzyła jak najbliższa jej osoba coraz bardziej przestaje być sobą. Po jej pożegnaniu Joanna nie może sobie poradzić z wolnym czasem. Przez chorobę matki przeszła na połowę etatu, a teraz na razie szef nie chce żeby wracała na cały. Joanna wszędzie zaczyna widzieć jakąś katastrofę albo że wybuchnie wojna albo że nadejdzie koniec świata. Trafia na preppersów, którzy to przygotowują się na najgorsze. Joanna zapisuje się do kilku grup i również zaczyna robić zapasy oraz uczyć się jak przetrwać.

Początek grudnia. Trudna pora, w której jesień nie ma już ani odrobiny uroku ze złotego października, ani eleganckiej melancholii listopada. Pozostaje tylko oczekiwanie, żeby światło znów się narodziło, bo poza nim nie ma żadnej nadziei.

Mąż Joanny Robert jest przystojnym mężczyzną i nawet nigdy nie myślał o zdradzie żony, ale pewnego razu nadarzyła się okazja i spróbował. Córka Joanny Agata właśnie szykowała się do matury i egzaminów na łódzką filmówkę. Oboje nie rozumieli Joanny i trochę się z niej podśmiewywali. Dopiero po tym jak kobieta była przeświadczona, że nadszedł koniec świata, a tak się nie stało i popadał w apatię coś do nich dotarło, choć też nie do końca.

Początek książki jakoś mnie nie wciągnął i nie zachwycił, ale im dalej tym coraz bardziej chciałam poznać losy Joanny. Bardzo denerwował mnie mąż głównej bohaterki i jej prawie dorosła córka, bo niby widzieli, że coś złego się z nią dzieje, a zachowywali się tak jakby mieli klapki na oczach i nie chcieli tego dostrzec. Chociaż z drugiej strony starałam się i ich zrozumieć. W końcu każdy z nas ma swoje sprawy i problemy, ale dobrze też spojrzeć na swoich najbliższych trochę z dystansem i przeanalizować czy nic złego się z nimi nie dzieje. Wiadomo, że często ludzie ukrywają swoje problemy, ale w wielu przypadkach jest tak, że niemo wołają o pomoc, a i tak nikt tego nie widzi.

Moja ocena to 8 na 10.


Komentarze