Małgorzata Urszula Laska "Miód w deszczu"

 


Miód w deszczu

Małgorzata Urszula Laska

Wydawnictwo: Literackie Białe Pióro

Data wydania: 01.01.2021

Kategoria: literatura obyczajowa, romans

Ilość stron: 368

Książka trafiła do mnie za pośrednictwem book tour zorganizowanego przez Czytam dla przyjemności.

Akcja książki toczy się w latach 50/60 XX wieku. Julek mieszka w małej wsi na Mazurach wraz z ojcem, siostrą, bratem, macochą i jej synem Frankiem. Niestety Leon jako głowa rodziny w ogóle się nie sprawdza, raczej można go nazwać tyranem i oprawcą. Po sąsiedzku mieszka Gretel wraz z matką i dziadkiem. Jej ojciec zaginął, ale matka nie chciała wyjeżdżać, bo cały czas miała nadzieję, że jej mąż wróci. Julek podkochuje się w Gretel, ale jest przekonany, że nie ma u niej żadnej szansy. 

Kochać można wszędzie, ale nie ma takiego miejsca na świecie, gdzie byłoby łatwiej. To uczucie nie potrzebuje bogactwa, wygód, piękna ani wykształcenia. Jeżeli się kocha, to nie z powodów materialnych, no chyba że ktoś to robi z wyrachowania, bo mu się opłaca. Ale to nie będzie szczere, raczej zakłamane i udawane. Kocha się, nie patrząc na wygląd ani na portfel. 

Pewnego dnia Leon atakuje swoją żonę nożem. W jej obronie staje Julek i ojciec wypędza go z domu. Chłopak udaje się do siostry swojej matki z nadzieją na pomoc, którą oczywiście dostaje. Udaje mu się znaleźć pracę zanim pójdzie do wojska. Obok jego rodziny w opuszczonym domu zamieszkuje Rózia wraz ze swoimi dziećmi. Jest to silna i charakterna kobieta. To dzięki niej Antosia, mama Franka, unika śmiertelnego niebezpieczeństwa ze strony własnego męża.

Książkę czyta się bardzo dobrze. Możemy się z niej dowiedzieć jak żyło się na Mazurach po wojnie, z czym uwcześni mieszkańcy musieli się mierzyć. Dodatkowo całą książkę wzbogacają dialogi w dialekcie kurpiowskim i mazurskim. Mamy tutaj tez przykład kobiety, która jest bita i zastraszana przez swojego męża i mimo, że wszyscy wokół o tym wiedzą, nikt z tym nic nie robi. Dopiero musiała przyjść obca kobieta i wziąć sprawy w swoje ręce.  

Moja ocena to 8 na 10.

Komentarze